Poezja, która zbliża do Boga

Wspomnienie Ernesta Brylla

Ernest Bryll – artysta niebanalny, o wrażliwej duszy.
Zawsze pogodny, pełen optymizmu, ciekawy rozmowy z innymi.
Jednocześnie człowiek głębokiej wiary, inspirujący do refleksyjnego życia.
Jeden z najwybitniejszych polskich poetów ostatnich czasów. Pisarz, autor tekstów piosenek, dziennikarz, tłumacz, krytyk filmowy, dyplomata.
Jego utwory wykonywali m.in. Michał Bajor, Czesław Niemen, Marek Grechuta, Stan Borys, Jerzy Grunwald, Jerzy Połomski, Bernard Ładysz, Daniel Olbrychski, Łucja Prus, Maryla Rodowicz, Urszula Sipińska, Andrzej Rybiński, Danuta Rinn a także Skaldowie, 2 plus 1 i zespół Myslovitz.
Zmarł 17 marca 2024 roku w wieku 89 lat. Dziś, rok od jego śmierci, przypominamy postać i twórczość tego wielkiego poety.

Inny wymiar poezji

Dorobek artystyczny Ernesta Brylla cechuje ogromna indywidualność, a jego wyjątkowy geniusz trudno podsumować i objąć w jakiekolwiek „ramy”. Miał szczególne spojrzenie na świat, które wychodziło poza wszelkie skale i miary literackie. Przekraczał granice otaczającej go rzeczywistości. Jednocześnie jego poezja jest bardzo „ludzka”, bo uczestniczył w tym świecie całym sercem – choć wyrażał go zupełnie innym doświadczeniem, niż większość ludzi.
Śpi świat pijany…
Śpi świat pijany. Gdzieś u jego skraju
śpimy i my. Od strachu zęby nam szczękają.
– Mieliśmy szczęścia tyle – między paluchami
świata cało smykając… – Czy je teraz mamy?
– Czy te pazury, które w uciesznym szukaniu
przez brzuch spocony pełzną, naszych ciał nie zranią?
– Czy nie zginiemy w tundrach kłaków? Czy też z cicha
skryjemy się wśród tłuszczów świata – jak wesz licha
swe szczęście kryje. Czy to, że dreptamy
nie drażni skóry świata?
Z wyciągniętym uchem
śledzimy, jak w nim bomba za bombą wybucha
– pijacka czkawka. Pokornie klękamy

i nasłuchując tego, co wre w kichach
jak filozofy czas swój odmierzamy z cicha.
W swoich utworach podejmował różnorodną tematykę, jak chociażby refleksje na temat roli Polski w Europie, różne postawy wobec polskiej historii, ocena charakteru narodowego, jego przywar i głównych cech.
Zmęczenie, które tak na plecy siadło…
Zmęczenie, które tak na plecy siadło
Że cały naród jak garbaty chodzi
Ta mgła z ołowiu, w której ciężko brodzisz
Z pracy do sklepów kupić co popadło
Potem śpisz na stojąco, potem znów dorabiasz
Garbisz się jeszcze bardziej… Nagle coś do śmiechu
Wymyślasz – żeby choć chwycić oddechu
Bo dobry dowcip na nogi nas stawia
I tak się śmicha, chicha na wpół uduszona
Ojczyzna moja – ciągle zmartwychwstając
Choć po raz setny do trumny złożona
Ciągle wystawia swój łeb – i zmyślając
Przekleństwa i przyśpiewki – podźwiga od nowa
Swe dzieje ciężkie jak płyta grobowa
W jego twórczości nie brak jednak również tych bardziej osobistych wierszy, w których nawiązuje do rodziny, uczuć, tęsknot, wiary. Spraw najważniejszych – życia, śmierci i miłości. Doskonałym przykładem jest tu wiersz „Szara godzina”, o którym sam poeta mówił: „taki domowy, mówiący o tym, że coś ważnego mamy, ale tego nie doceniamy, że czekamy ciągle na szczęście, które zupełnie inaczej przychodzi”
Szara godzina
Kiedy przychodzi Szara godzina
Tak dobrze twoją rękę potrzymać
Jak dobrze stanąć z tobą przy oknie
Popatrz: Jak wrona na deszczu moknie
Jej też nie wyszło, nam nie wychodzi
Ale wciąż myślę – Szczęście nadchodzi
Już idzie do nas. Jedzie tramwajem
Tylko tramwaje ciągle przystają
Słyszę, już puka. Otwieram drzwi
Na pewno szczęście. Czy do nas, czy?
Nie ma nikogo. Cóż moja droga
Szara godzina, trzeba się trzymać
Za oknem moknie wrona nieboga
Gdzie moje szczęście? Że stoisz obok.
Bryll daleki był od idealizowania. Jego poezja uderza praktycyzmem, często ma charakter gryzącej satyry czy gorzkiego żartu. Umiał ująć swoje spostrzeżenia w kilka słów, które pozwalają spojrzeć dalej i widzieć więcej. Nieobca była mu krytyka zastanej rzeczywistości, jak w wierszu „Sadza”.
Sadza
Sadza przecieka każdą szparą,
Co dzień ją z okien trzeba zbierać,
Codziennie z koszul, pilnie spierać
I z twarzy ścierać niby starość.
Te okna czarne, malowane
Na kolorowo – wciąż od nowa,
Koszule do siności sprane,
Ciała czyściejsze niż choroba.
Czasem gdy pył ten pod powieki
Wpadnie i łzy przemocą ciekną,
Okiem stężałym i kalekim
Patrzysz, jak gdybyś poznał piękno.
Ernest Bryll niemal od samego początku wplatał swoją poezję wątki chrześcijańskie. Pisał o Bogu, modlitwie, wierze. Nawiązywał do Pisma Świętego. Nie wstydził się wiary. Niósł w sobie świat Boga, choć nie zawsze pisał o tym wprost.
Niestarannie odmawiam różaniec…
Niestarannie odmawiam różaniec
Tak, aby odetchnąć raczej
Ale wierzę – Ty mi wybaczysz
Zgubione słowa – Pani Różańcowa
Choć modlić się nie umiem
Jakoś tam ujdę w tłumie
Gdy w pogody i niepogody
Gromady – jak żurawie
Zlatują. Każdy w sprawie
Tak ważnej, tak ważnej
Tylko ja niepoważny
Pasikonik
W tej burzy przemykam się do Niej
Wreszcie któryś przez łeb mnie dziobnie
Zdepcze, z pieśni zielonych oskrobie
Strach obleciał: Czy Ona słyszy
Jak w tej burzy – nurzam się piszcząc
I jeszcze jeden wiersz - jakże refleksyjny w czasie, gdy wspominamy już pośmiertnie tego niezwykłego poetę:
Powoli
Powoli schodzę w ciemną dolinę
Powtarzam psalm radosny, że nigdy nie zginę
Że On jest ze mną
Nie słyszę
Nie czuję
I jako kamień w głębinę nurkuję
Źrenica światła zwęża się zamyka
I tylko widzę – co jest wspomnieniem
I wierzę twardo samym zawierzeniem
Chociaż nie czuję czy On mnie dotyka
Nie słyszę Jego kroków
Ale mnie prowadzi
Chociaż mi nie przysięgał ale mnie nie zdradzi
Jak ja zdradzałem Go w każdej potrzebie
Nawet na prostej drodze
Przy słonecznym niebie
Choć Ernesta Brylla nie ma już z nami tu na ziemi, pozostała jego poezja – wciąż inspirująca i skłaniająca do refleksji. Zaczerpnijmy z tego skarbca, by ubogacić swoje serca i podtrzymywać pamięć wybitnego twórcy.