Patron na dzisiejsze czasy

W 2024 r. mija czterdzieści lat od zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki i czternaście lat od jego beatyfikacji. Kult księdza Popiełuszki jest wciąż żywy – w Polsce i na świecie. Jednocześnie widać zachodzące w nim zmiany, wraz ze zmieniającymi się pokoleniami i osobami u grobu męczennika. Jedni odchodzą w sensie dosłownym – starzeją się i umierają. Inni, młodzi – przychodzą. I odkrywają księdza Jerzego dla siebie, na nowo. Odczytują przesłanie księdza Popiełuszki w nowych czasach i nowych okolicznościach życia.
Warto w tym czasie na nowo poznać życiorys tego heroicznego kapłana, który po tylu latach od męczeńskiej śmierci wciąż ma nam wiele do powiedzenia.

Człowiek z krwi i kości

Ksiądz Jerzy Popiełuszko, który niemal do święceń kapłańskich nosił imię Alfons, urodził się na Białostocczyźnie, we wsi Okopy, w niedzielę 14 września 1947 r. Alek, bo tak zdrobniale wołano w domu na Alfonsa, był trzecim dzieckiem Marianny i Władysława Popiełuszków - ludzi niezamożnych, jednak pracowitych, prostolinijnych, religijnych, mądrych naturalną mądrością, wpisaną głęboko w serce człowieka. To właśnie stamtąd Alek wyniósł przywiązanie do modlitwy, zasad moralnych i życia religijnego.
Powołanie kapłańskie rodziło się w Alku od dziecka - był ministrantem i wyróżniał się głęboką religijnością - a następnie krystalizowało w liceum. Nie rozmawiał o tym z rodzicami ani z rodzeństwem, ale pójście syna do seminarium było dla nich jak najbardziej naturalne, wręcz oczywiste. Ostateczną decyzję Alek podjął w ostatniej klasie, ale poinformował o niej rodzinę dopiero po maturze - ujawnienie zamiarów przed maturą mogło przysporzyć mu kłopotów na egzaminie.
24 czerwca 1965 wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, w którym panowała bardzo surowa dyscyplina. Był pilny w nauce, wszystkie egzaminy zaliczał w wyznaczonych terminach, uczył się i modlił, jednak nie błyszczał w grupie. Można nawet powiedzieć, że był przeciętny, nie wyróżniał się. Równocześnie był człowiekiem spokojnym i opanowanym.
Po pierwszym roku studiów został skierowany do obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej, którą odbywał w latach 1966–1968 w specjalnej jednostce dla kleryków o zaostrzonym rygorze w Bartoszycach. Jednostka wojskowa niewiele miała wspólnego z bronią i uzbrojeniem - klerykom całymi dniami urządzano nam szkolenia polityczne, które trwały i po osiem godzin, a po nich kierowano do ciężkiej pracy fizycznej. Był to jeden z bardziej dotkliwych instrumentów walki władz PRL z Kościołem. W wojsku nie dał się złamać, inicjował opór, podtrzymywał na duchu kolegów, choć spotykały go za to kary: wyśmiewanie, wielogodzinne ćwiczenia, czołganie się na mrozie. To właśnie tam po raz pierwszy objawiła się jego niezłomność i odwaga w obronie wiary, a także kształtowała osobowość wybitnego przywódcy i autorytetu. Jak mówił po latach ksiądz Wasiński: „Mężna, a może i bohaterska postawa księdza Jerzego w czasie naszej służby wojskowej pomogła wielu kolegom-klerykom z wojska ustrzec powołanie do kapłaństwa, a potem je realizować i pogłębiać”.
Jesienią 1968 r. Alek Popiełuszko rozpoczął trzeci rok studiów, podobnie jak inni, którzy wzięci do wojska po pierwszym roku zaliczyli przynajmniej część przedmiotów z drugiego roku. Na początku 1970 r.jego stan zdrowia gwałtownie się pogorszył, konieczna była operacja tarczycy z powodu jej nadczynności. Zabieg przebiegł prawidłowo, ale wkrótce wystąpiły komplikacje – popękały szwy, nastąpił silny krwotok. Sytuacja była bardzo poważna, stan Alka krytyczny. Alek Popiełuszko uniknął śmierci, ale odtąd wciąż chorował.
Na szóstym roku Alek podjął decyzję o zmianie imienia na imię Jerzy. Powodem była obawa, że jego imię Alfons może budzić złe skojarzenia. Trzy miesiące później, 12 marca 1972 r., Popiełuszko przyjął święcenia diakonatu. Święcenia kapłańskie przyjął w niedzielę 28 maja w archikatedrze warszawskiej na Starym Mieście.

Normalny wikary ze słabym zdrowiem

Zanim latem 1980 r. ksiądz Jerzy Popiełuszko zaczął pracować w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, był wikariuszem w czterech innych parafiach. Pełnił obowiązki typowe dla każdego wikarego – codzienne sprawował Msze św., słuchał spowiedzi, uczył dzieci religii, dyżurował w kancelarii, raz w roku chodził po kolędzie. Był najnormalniejszym wikarym, jaki może być, ale ze słabym zdrowiem. Ksiądz Karolak, proboszcz parafii w Ząbkach, w której ksiądz Popiełuszko pracował trzy lata, mówił: „To był bardzo dobry człowiek. Nie widziałem u niego słabości charakteru i słabości woli. Nie pamiętam, by się pokłócił, zdenerwował. Był człowiekiem, z którym się przyjemnie obcowało. I we wszystkim, co robił, był księdzem. Dobrym księdzem”.
W ciągu tych ośmiu lat, od 1972 r., nie wydarzyło się nic, co by zapowiadało, że ksiądz Popiełuszko stanie się postacią znaną w całej Polsce, a nawet za granicą, a jego homilii bać się będą komuniści. Zmiana, która zaszła po 1980 r. – była wyraźna i nieoczekiwana.

Kapelan ludzi pracy

Na początku maja 1980 r. ksiądz Popiełuszko przyjechał na plebanię parafii św. Stanisława Kostki, gdzie miał zacząć spokojne życie rezydenta. Jak na „kościelną emeryturę” wcześnie. Miał trzydzieści trzy lata, w tym osiem lat kapłaństwa, doświadczenie pracy w czterech parafiach i złośliwą niedokrwistość – chorobę, która wymagała systematycznego leczenia i mniej wyczerpującego trybu życia.
Sierpień 1980 radykalnie zmienił jednak życie księdza Popiełuszki – podobnie jak milionów Polaków. Wtedy właśnie związał się z robotnikami – hutnikami z Huty Warszawa, położonej na warszawskich Młocinach, o kilka kilometrów od żoliborskiego kościoła. Niewiele się dotąd wyróżniający ksiądz opowiedział się całym sercem po stronie „Solidarności” – ogromnego ruchu narodowej odnowy moralnej. Wierny sprawie „S” pozostał także wtedy, gdy komunistyczna władza, wprowadzając stan wojenny 13 grudnia 1981 r., postanowiła ten ruch zgnieść siłą i kłamstwem. Ujawnił przy tym niezwykłe talenty – łączenia bardzo różnych ludzi w dobrej sprawie. Prowadził ich do Boga i ku sobie wzajemnie, stał się ogniskiem niezwykłej wspólnoty. Zupełnie nie zabiegając o popularność, stał się jedną z najważniejszych postaci „solidarnościowego” ruchu, punktem odniesienia dla tych, którzy nie ulegli przemocy i zniechęceniu. Władze prześladowały go na różne sposoby, nie osiągnęły jednak zupełnie nic: ksiądz trwał przy tym, co w sierpniu 1980 r. uznał za sprawę Bożą i narodową równocześnie.

Kapłan męczennik

Ponieważ ksiądz nie dawał się zastraszyć ani nakłonić do milczenia, komunistyczne władze uznały, że jedynym sposobem pozbycia się nieustraszonego obrońcy prawdy i wolności będzie jego zamordowanie. Mordercy nie poprzestali na pozbawieniu życia swej ofiary – zanim go zabili, pastwili się nad nim na różne sposoby. Dzięki temu, że towarzyszący księdzu Waldemar Chrostowski uciekł porywaczom, od razy było jasne, że kapłan został porwany przez SB.
Zanim znaleziono jego ciało, ogromna rzesza ludzi modliła się o jego powrót. Potem modlili się za jego duszę. Umęczone ciało poddano sekcji, która miała wyjaśnić i w większości wyjaśniła, jakie obrażenia doprowadziły do jego śmierci.
Bezpośrednie okoliczności mordu na księdzu Jerzym Popiełuszce zostały – o dziwo – ujawnione przez władze, a jego mordercy trafili do więzienia, przynajmniej na jakiś czas. To absolutny ewenement w bloku komunistycznym. Typowe natomiast było skuteczne ukrycie inspiratorów i przywódców zbrodniczego spisku. W wolnej Polsce udało się ujawnić niektóre szczegóły zbrodni, jednak jej tło pozostaje nadal w sferze hipotez. Pojawiły się natomiast konkurencyjne wersje dotyczące bezpośrednich okoliczności i sprawców samej zbrodni, wykorzystujące pewne niejasności wersji powszechnie przyjętej. I choć zwolennikom hipotez alternatywnych nie można odmówić dobrej woli, to jednak mnożenie słabo udokumentowanych wariantów służy tym, którzy pragną ukryć prawdę o okolicznościach i sprawcach zamordowania kapłana męczennika.

Wzbogacone wydanie biografii

Nowe, poszerzone wydanie znakomitej biografii „Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko” autorstwa Ewy K. Czaczkowskiej i Tomasza Wiścickiego to pełna opowieść o życiu tego heroicznego kapłana i jego kulcie, ze świadectwami osób, które doznały łask za jego wstawiennictwem. Autorzy dotarli do kilkudziesięciu świadków życia ks. Jerzego, przeanalizowali setki dokumentów i nagrań. W książce przytaczają wszystkie hipotezy dotyczące porwania i śmierci ks. Jerzego.
W IV wydaniu autorzy zaktualizowali dane dotyczące świadków oraz poszerzyli książkę o część siódmą, przybliżającą cuda i łaski księdza Jerzego. Od śmierci księdza Jerzego Popiełuszki do ośrodka dokumentacji jego życia i kultu nieustannie napływają informacje o cudach i łaskach otrzymywanych za jego wstawiennictwem. Tylko do roku 2012 odnotowano 360 przypadków otrzymania szczególnych łask za sprawą męczennika. A świadectwa o nich wciąż napływają, choć z różną intensywnością. Uzupełnione wydanie biografii autorstwa Ewy K. Czaczkowskiej i Tomasza Wiścickiego dokumentuje i zbiera te wydarzenia, począwszy od pierwszego świadectwa uzdrowienia już z dnia pogrzebu, 3 listopada 1984 r., aż po te najnowsze.

Kult ks. Jerzego

Pragnąc upamiętnić postać i nauczanie Męczennika, w Sanktuarium Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki zawiązał się Społeczny Komitet upamiętnienia 40. rocznicy porwania i męczeńskiej śmierci błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. W jego skład wchodzą m.in.: członkowie rodziny księdza Popiełuszki, dziennikarze, aktorzy, historycy, świadkowie życia, przedstawiciele władz kościelnych i osoby, którym postać księdza Jerzego jest szczególnie bliska.
Celem Komitetu jest podejmowanie inicjatyw przypominających postać, misję i nauczanie księdza Popiełuszki oraz upamiętnienie Jego męczeńskiej śmierci. Komitet współpracuje z szeregiem instytucji naukowych, kulturalnych oraz medialnych, proponując współpracę informacyjną i merytoryczną w dziedzinie popularyzacji i upamiętnienia księdza Jerzego Popiełuszki.
Więcej informacji na temat taj inicjatywy znajdziesz na stronie: https://40rocznica.popieluszko.net.pl/ 

Wciąż bliski

Do grobu błogosławionego księdza Popiełuszki w centrum Żoliborza nieustannie od 40 lat przychodzą ludzie. Zmieniły się czasy, zmieniają postaci przy grobie, ale życie niezmiennie stawia takie same problemy i wyzwania.
Przychodzą zatem z prośbami i podziękowaniami.
Powierzają błogosławionemu swoje sprawy, proszą o pomoc, o uleczenie z chorób, mówią o tym, co boli, radzą się, jak postąpić w trudnych sytuacjach.
A ksiądz Jerzy Popiełuszko pomaga.
Jak zawsze.